Przygoda z Hermesem

Przygoda z Hermesem

Moja przygoda z Hermesami zaczęła się kilka lat temu. Pierwszego woblera dostałem od swojego serdecznego kolegi Darka Mleczki z Sulechowa, który zapewniał mnie o skuteczności tej przynęty. Wobler ten przezimował u mnie w pudelku jakiś czas nim zdecydowałem się na użycie tej przynęty.

Wiedziałem, że duże bolenie żerują głębiej. Nie pomyślałem jednak o tym, ze woblera boleniowego można poprowadzić w pół wody, bądź w okolicach dna.Nie pomyślałem to być może za mocne słowo nie miałem takiego woblera będzie najlepszym wytłumaczeniem. Łowiąc denne rapy jedyną przynętą, której używałem to guma. Do każdej miejscówki na rzece trzeba dostosować się indywidualnie. Są miejsca głębsze i płytsze. Pisze o tym, ponieważ nie zawsze woblerem da się obłowić dobrze potencjalne miejsca przebywania grubych boleni.Wtedy do dyspozycji mamy gumowe przynęty. Wróćmy jednak do woblerów. Hermes według mojej opinii jest obecnie najlepszym woblerem boleniowym produkowanym seryjnie. Jego drobna lusterkująca akcja jest wzorem pracy woblera boleniowego. Ponadto także dużą zaletą jest to, że podczas prowadzenia nie stawia dużego oporu w wodzie. Sama przynęta jednak nie łowi i to od nas będzie zależało jak jego podamy rybie i poprowadzimy. Moje początki z Hermesem były podobne jak z innymi woblerami. Łowiłem bolenie, lecz ich wielkość była standardowa. Kształt i waga tego woblera daje możliwości poprowadzenia przynęty głebiej i wolniej. Jeżeli okaże się jednak, ze naszej przynęcie brakuje kilku gramów to bez problemu możemy dołożyć do środkowej kotwiczki śrucinę ołowianą , bądź pasek lamety ołowiu. Przez to zyskamy kilka gram więcej. Postaram się teraz opisać w miarę dokładnie jak i gdzie łowie.

Główki:

Przygoda z Hermesem

Nie każda ostroga jest dobra. Ja wybieram zawsze te główki, które maja długie przelewy. Najwięcej grubych boleni złowiłem na końcach przelewów, od strony zapływowej, a także końcach warkoczy od strony nurtowej. To tam właśnie na granicy rantu ustawiają się najgrubsze rapy. Łowię z pontonu, więc mam możliwość dokładnego obłowienia miejscówki. Ustawiam się zawsze od strony napływowej przelewu w takiej odległości, aby przynęta lądowała kilkanaście metrów za przelewem. Pierwsze rzuty oddaje zawsze w stronę środka rzeki, tak, aby wachlarzem spenetrować jak największy fragment wody. Najwięcej brań mam w momencie, gdy wobler jest na wysokości przelewu lub jego bliskiej odległości. Zdarzały się także brania prawie przy samym pontonie. Kolejne fragmenty wody obławiam wachlarzem w kierunku warkocza. Na łowisku staram się eksperymentować. Zawsze po oddaniu rzutu opuszczam woblera na napiętej lince w okolice dna. Następnie zaczynam ściągać przynętę w średnim jednostajnym tempie. Ciężko jest opisać co to znaczy średnie tempo. Sami musimy wyczuć prace przynęty i szybkość jej prowadzenia. Podkreślam jednak, że na pewno nie uzyskamy oczekiwanych efektów prowadząc przynętę w ekspresowym tempie. Mam tutaj na myśli grube bolenie a nie tzw chlapaki. Jeżeli łowiąc tak nie mam brań zmieniam samo prowadzenie przynęty. Po oddaniu rzutu i opuszczeniu woblera w okolice dna ściągam przynętę średnim tempem , z kilkoma dłuższymi przerwami po to, aby wobler dotarł w okolice dna. Takie prowadzenie przynęty przypomina łowienie sandaczy z opadu. Rózni się jednak tym, że opad jest zdecydowanie dłuższy zas sama przynęta przebywa dłużej nad dnem. Dużo brań jest także podczas opadu. Dużą zaleta Hermesa jest to, że pięknie lusterkuje podczas opadu. Jest to bardzo ważne i sprawdza się rewelacyjnie podczas łowienia nie tylko boleni.
Po dokładnym obłowieniu przelewu przestawiam się pontonem na stronę zapływową tak, aby mieć w zasięgu rzutu koniec warkocza. Prawidłowo podana przynęta powinna lądować w wodzie kilkanaście metrów za warkoczem. Sposób prowadzenia jest identyczny jakbyśmy obławiali przelew. Najwięcej brań mam w momencie, gdy przynęta przecina okolice warkocza.

Przygoda z Hermesem

Opaski:

Opaski to także kapitalne miejsca połowu grubych boleni. Nie wszystkie jednak są dobrymi metami. Łowiąc w Odrze kilka lat temu znalazłem opaskę, która obdarowuje mnie kapitalnymi rybami. Charakteryzuje się ona tym iż położona jest po stronie nurtowej rzeki. Głębokość przy opasce nie przekracza 3m. Im bliżej środka rzeki dno staje się coraz płytsze. Głębokość zaś nie przekracza 1,5m. Łowiąc w takim właśnie miejscu ustawiam się w odległości ok. 4-5 m od opaski. W zasięgu rzutu mam rant oddzielający wodę płytką od głębokiej. Samo podanie i prowadzenie przynęty niczym nie różni się od tego co wcześniej napisałem. Najwięcej brań spodziewać możemy się na pograniczu wody płytkiej i głębokiej, a także przy samej opasce. Największa jednak zaleta tej opaski jest to, ze jak długo tam łowię nie spotkałem tam wędkarza łowiącego z brzegu. Głównym powodem braku wędkarzy na tej opasce jest brak dostępu do niej od strony brzegowej. Uważam, ze jest to jeden z powodów dla których miejsce to jest atrakcyjne dla boleni.

 

Rafy:

Przygoda z Hermesem

Rafy to także kapitalne mety na grube bolenie. Pamiętam jak kilka lat temu łowiąc z kolegą z brzegu zauważyłem na środku Odry wyskakujące jazie w popłochu. Sprawcą tych ataków bez wątpienia były bolenie. Rafa zaś znajdowała się poza zasięgiem rzutu. Pozostało nam tylko podziwiać ataki grubych boleni. Odkąd zacząłem pływać tylko za boleniami odwiedzałem to miejsce systematycznie. Łowiąc tam zauważyłem, że jest ono atrakcyjne tylko o świcie i o zmierzchu. Jestem pewny tego, ze ryby traktują to miejsce niczym stołówkę. Pory żerowania zaś są na tyle krótkie, że przebywanie i całodzienne łowienie w tym jednym miejscu nie ma sensu. Jedno jest pewne, ryby jak nie żerują to przebywają w pobliżu żerowiska.Łowiąc z pontonu ustawiam się zawsze tak, aby móc wachlarzem spenetrować cały fragment łowiska. Samo podanie i prowadzenie przynęty jest identyczne tak jak wcześniej opisałem.

Sprzęt:

Do łowienia boleni używam dwóch wędzisk. Pierwszy typowo do łowienia woblerami ma ciężar wyrzutu do 21 gram przy długości 2,7 m. Drugie wędzisko służy mi do łowienia gumami i ma ciężar wyrzutu do 28 gr przy długości 2,7 m. Kołowrotki stosuje wielkości 3500, 4000 z bardzo precyzyjnym hamulcem. Zawsze nasuwa się pytanie żyłka czy plecionka. Łowiąc denne rapy obecnie stosuje plecionke o średnicy 0,15 mm. Na szpuli jednak mam zawsze zapas w postaci żyłki o średnicy 0,25 mm.

Przygoda z Hermesem

O łowieniu boleni napisano już wiele. Każdy z nas ma swoje sposoby i ulubione przynęty. Kilkanaście lat temu jak łowiłem swoje pierwsze bolenie na własnoręcznie wykonane woblery nie sądziłem, że te kapitalne ryby można łowić z powodzeniem w pół wody bądź z dna. Pamiętam jak czytałem wszystkie artykuły dotyczące połowu boleni. Fachowcy od łowienia boleni zawsze robili tajemnice z tego na co łowią. Dni , lata spędzone nad woda uczyły mnie ciągle czegoś nowego. Przyszedł moment kiedy to myślałem, że o łowieniu boleni wiem już wszystko. Dwa lata temu podczas dłuższego wypadu nad Odrę wszystkie moje teorie i wiedza na temat boleni poległy. O tym jednak napisze już innym razem. Wracając do wątku. Każde miejsce na rzece jest inne i łowiąc właśnie w takim miejscu powinniśmy eksperymentować z przynętami. Okazać się może tak, że łowiąc woblerem nie będziemy mieli szans dotrzeć w okolice dna. Wtedy pozostaje nam szereg innych przynęt . Ja osobiście sięgam wtedy po gumę.

Każda pora roku jest inna. Łowiąc bolenie z premedytacja nie możemy łowić schematycznie. Opaski czy główki, które obdarowują nas rybami w miesiącach letnich nie koniecznie będą dobrymi łowiskami jesienią, wtedy kiedy mamy szanse na największe bolenie. Sam się o tym przekonałem na przełomie lat pływania za boleniami. Jest jeszcze jeden ważny element przy polowaniu na grube rapy. Nie nastawiajmy się na ilość, ale na jakość. Pamiętam takie dni kiedy to spływałem ze swoich 100% met na 0. A bywały i takie dni, kiedy przez jeden dzień łowiłem do kilkunastu grubych boleni. Dodam jeszcze, ze przy tym sposobie łowienia częstymi przyłowami będą także inne ryby tj, sandacze, szczupaki, klenie czy sumy. Sam tego doświadczyłem. Nie muszę chyba dodawać, abyśmy wszystkim złowionym rybom darowali życie. Rzeka w nagrodę na pewno to doceni i obdaruje Was kolejnymi okazami.

Pozdrawiam Tomasz Sulej.